Przebieg wydarzeń
Protesty studentów Uniwersytetu Warszawskiego były wynikiem negatywnej polityki rządu, czego dowodem była decyzja o zdjęciu ze sceny Teatru Narodowego ,,Dziadów”, w reżyserii Kazimierza Dejmka. W czasie, kiedy w Warszawie dochodziło do aktów przemocy wobec strajkującej młodzieży, w Opolu panował dostatni spokój. W Wyższej Szkole Pedagogicznej, największej uczelni Opola, można było jednak usłyszeć prywatne rozmowy, w których pojawiały się negatywne komentarze względem poczynań władz państwowych.
Ciągły napływ informacji o wydarzeniach, już nie tylko ze stolicy, skłonił władze wojewódzkie do podjęcia działań zapobiegawczych. Komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej, płk Benedykt Cader, w dniu 13 marca wydał specjalne rozporządzenie do podwładnych. Nawoływał w nim do tego, aby aresztować wszystkich nowoprzybyłych do Opola, którzy nie byli w stanie wyjaśnić celu swojej wizyty. Kolejny dzień, przyniósł nieoczekiwane wydarzenia w środowisku opolskich studentów. W Domu Studenta "Mrowisko", pojawiły się plakaty, które nawoływały do solidarności z protestującymi studentami w Warszawie. Inicjatorami rozwieszenia własnoręcznie wykonanych plakatów byli studenci WSP Jan Czech oraz Adam Kasprzyk. Plansze zawierały hasła, np.: "Radio kłamie", czy "Uwolnić studentów". W krótkim czasie, wokół plakatów zgromadziła się duża liczba studentów, którzy zaczęli głośno komentować ostatnie wydarzenia. Na miejsce przybyli, rektor WSP prof. Maurycy Horn, I sekretarz Komitetu Uczelnianego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej mgr. Adam Suchoński oraz członek egzekutywy KU PZPR dr Marian Treszel. Rektor apelował do studentów, aby zaprzestali dalszych dyskusji i rozeszli się do swoich pokojów, co nie zostało przyjęte z aprobatą. Studenci otrzymali zapewnienia, iż następnego dnia odbędzie się otwarte zebranie Podstawowej Organizacji Partyjnej, w czasie którego otrzymają odpowiedzi na nurtujące ich pytania. Późnym wieczorem wszystkie plakaty zostały usunięte z holu akademika.
W piątek, 15 marca, nastroje niezadowolenia na uczelni wzmogły się za sprawą odezwy aktywu kierowniczego Związku Młodzieży Socjalistycznej i Związku Młodzieży Wiejskiej, która została zamieszczona na łamach "Trybuny Opolskiej". Treść odezwy nawiązywała do wydarzeń w stolicy i była skierowana przeciwko tamtejszym studentom, których określono jako "elementy wichrzycielskie". Wśród studentów WSP wywołało to olbrzymie oburzenie, dlatego w sposób krytyczny odnosili się do młodzieżowych aktywistów i zabronili im wypowiadania się w imieniu całej społeczności studenckiej. Odpowiedzią na poczynania ZMS i ZMW były kolejne plakaty, na których widniały hasła: "ZMS-zdrajca" lub "Żądamy rzetelnej informacji", jak również nawoływano studentów do wzięcia udziału w wiecu o godzinie 18.00
Władze wojewódzkie były zaniepokojone ciągiem kolejnych wydarzeń, dlatego na rozmowę został wezwany rektor Horn. Zarzucano mu, iż to on jest odpowiedzialny za ostatnie wydarzenia na uczelni. Ponadto, postanowiono zwiększyć ilość patroli milicji w mieście, a także nawiązano kontakt z Komendą Wojewódzką Straży Pożarnej, aby w razie ewentualnych demonstracji, użyć armatek wodnych.
O godzinie 18.00, w holu akademika zaczęli zbierać się studenci WSP oraz Wyższej Szkoły Inżynierskiej i Studium Nauczycielskiego. Prof. Horn ostrzegał studentów przed konsekwencjami udziału w nielegalnym wiecu, jednak nie przyniosło to oczekiwanego efektu. Kilkusetosobowa grupa studentów, przeszła do położonego nieopodal, głównego gmachu WSP przy ul. Oleskiej, gdzie miało się odbyć zebranie POP z udziałem przedstawicieli władz wojewódzkich. W spotkaniu nie wziął jednak udziału, mimo wcześniejszych zapowiedzi, I sekretarz KW PZPR Marian Miśkiewicz. Studenci domagali się otwarci drzwi do auli, w której miało się odbyć spotkanie, skandując przy tym hasła, np.: ,,Dziady na scenę”. W ostateczności, spotkanie zostało przeniesione do innej sali i rozpoczęło się z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem. Zanim do niego doszło, studenci wręczyli I sekretarzowi KU PZPR rezolucję, wzorując się tym samym na rezolucji warszawskich studentów. W trakcie obrad, aktyw partyjny przyjął uchwałę, w której ostro skrytykował "warcholskie wybryki elementów syjonistycznych i dogmatycznych".
Aula, do której wpuszczono studentów dopiero o 23.00, wypełniła się po brzegi. Na początku odśpiewano hymn państwowy oraz gromkie Sto lat dla prof. Horna. Studenci oczekiwali wyjaśnienia sytuacji panującej w Warszawie, a także skrytykowali media, za brak wiarygodnych informacji. Po zakończeniu obrad POP, do zebranych studentów dołączył rektor. Obie strony próbowały dojść do porozumienia, którego nie udało się jednak wypracować. Podjęto w tym celu decyzję o zorganizowaniu 48-godzinnego strajku okupacyjnego, który miał się odbyć 18 marca, w poniedziałek. Rektor opuścił aulę o godz. 3.00, natomiast spora część studentów obradowała dalej do godz. 5.00.
Kolejne dwa dni, 16 i 17 marca, upłynęły na produkcji ulotek, w których opolscy studenci wyjaśniali główne cele swojego protestu. W kolportowanych po mieście ulotkach, informowano Opolan, że protest stanowi wyraz solidarności "z masakrowanymi studentami Krakowa, Gliwic i innych ośrodków akademickich" oraz "z pobitymi pracownikami naukowymi, członkami Senatu w Krakowie". Za nielegalne rozlepianie ulotek w miejscach publicznych, milicja zatrzymała pięciu studentów, byli to: Marek Nowy, Mieczysław Plopa, Teodor Olbrich, Ryszard Rabczyński oraz Magdalena Pawlaszczyk. W nocy z 17 na 18 marca patrole milicji znalazły na terenie Opola łącznie 153 ulotki.
Od wczesnych godzin porannych, w poniedziałek 18 marca, hol WSP oraz aula, zaczęły się wypełniać studentami, którzy mieli ze sobą materace, koce oraz radioodbiorniki. Na ścianach zawisły plakaty, ukazujące Gomułkę z pustymi oczodołami, opatrzone podpisem "sternik kultury narodowej". Skandowano w auli o konieczności zmian wśród elit kierowniczych. Przebieg wydarzeń w WSP był pilnie śledzony przez lokalne władze. Służba Bezpieczeństwa otrzymała informacje o planowanej przez studentów demonstracji ulicznej, do której w ostateczności nie doszło. Władza potraktowała tą pogłoskę bardzo poważnie, dlatego przygotowała na tą okazję specjalną 300-osobową grupę ("aktyw robotniczo- młodzieżowy"), która miała wyjść naprzeciw studentom przemierzającym ulice miasta.
Strajk okupacyjny zakończył się już po 10 godzinach. Około godz. 16 doszło do spotkania rektora Horna oraz kilku pracowników naukowych z przedstawicielami studentów, którymi byli redaktorzy czasopisma "Fama", Krzysztof Borkowski i Harry Duda. Prowadzono dyskusję nad ustaleniem treści rezolucji, w której studenci domagali się zamieszczenia specjalnego oświadczenia w prasie oraz aby ostatnie wydarzenia w WSP znalazły odgłos w lokalnych mediach. Postulat umieszczenia studenckiego oświadczenia w prasie był nie do przyjęcia dla KW PZPR. O godz. 18.00 studenci podjęli większością głosów decyzję o zakończeniu strajku, po czym każdy udał się w swoim kierunku. Zaskoczeniem była ulotka, która pojawiła się w akademiku ok. godz. 22.00, w której informowano, że strajk nie został odwołany. Miało to stanowić formę szantażu, w razie gdyby na 9 studentów z listy przesłanej rektorowi przez MO, spadły surowe konsekwencje. Ostatecznie strajk nie został wznowiony.
W wiecu w sumie wzięło udział ok. 600 osób, co stanowiło 1/3 wszystkich studentów WSP. SB informowała w specjalnej notatce, iż 19 marca zajęcia w WSP w Opolu odbywały się normalnie, a frekwencja była bardzo wysoka, bo aż 90- procentowa. Sprzątaczki usunęły w godzinach porannych pozostawione przez studentów ulotki i plakaty. I sekretarz KW PZPR Miśkiewicz, całą winę za ostatnie wydarzenia przypisywał prof. Hornowi, a także domagał się, aby zastosowane zostały sankcje dyscyplinarne wobec najbardziej aktywnych działaczy.
W ten sposób zakończyły się studenckie protesty z marca 1968 r. w opolskiej uczelni wyższej. Wydarzenia te nie pozostały bez konsekwencji, jakie zostały później nałożone na studentów oraz pracowników naukowych Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Opolu.